Zabieranie młodej do różnych egzotycznych krajów było moim planem od zawsze – nawet kiedy nie miałam jeszcze dziecka, wiedziałam, że kiedyś będę chciała swoje potomstwo w świat zabierać. Cieszę się, że Ola czuje się doskonale w Azji, że ma poczucie, że jest obywatelką świata i że ten świat nie kończy się tuż za miedzą. Jest tylko małe ale – gdzieś po drodze zapomniałam, że egzotyczne krajobrazy, rafy koralowe, wulkany i sześciotysięczniki mogą przyćmić uroki własnego kraju. Kiedy zdałam sobie sprawę, że Ola była na Wielkim Murze, ale nie widziała Wawelu, stwierdziłam, że coś z tym trzeba zrobić. I tak powstał projekt Parki Narodowe.
Zaczęło się właściwie przez przypadek. Postanowiliśmy, że te wakacje spędzimy w kraju, wybierając jakiś ciekawy i nie do końca nam znany zakątek. Jako że nad turystykę miejską przedkładamy włóczenie się po łąkach i lasach, postanowiliśmy pojechać na Podlasie. Byliśmy tam już wiele razy, ale zawsze z doskoku, po kilka dni, i właściwie (jeśli nie liczyć krótkiego tygodnia nad Biebrzą wiele lat temu) nigdy z Olą. Kupiłam więc świetny przewodnik “Polska egzotyczna”, kilka map i postanowiliśmy wyruszyć na wschód.
Pojechaliśmy do Puszczy Białowieskiej, potem nad Narew i Biebrzę, a w końcu nad Wigry. I już w Białowieży zdałam sobie sprawę, że w ten sposób odwiedzimy aż cztery parki narodowe. A gdyby tak spróbować zaszczepić mojej rodzinie pomysł odwiedzenia wszystkich? Oczywiście nie od razu, to musi być projekt na kilka lat, jednak jeśli Ola zapała do niego entuzjazmem, będziemy mieli motywację, żeby zwiedzić własny kraj, w dodatku oglądając to, co ją (i zapewne wiele innych dzieci) interesuje najbardziej – piękną, dziką przyrodę.
Użyłam więc podstępu. Pamiętałam z wielu innych wyjazdów, że parki narodowe produkują swego rodzaju przypinki ze swoim logo – dostałam takie odznaki na kilka plenerach fotograficznych. Wiadomo, że dzieci uwielbiają zbierać różne rzeczy. Udaliśmy się więc do dyrekcji Białowieskiego Parku Narodowego i bez problemu zakupiliśmy taką właśnie przypinkę. Następnie zaproponowałam dziecku, że będziemy takie przypinki kupować w każdym kolejnym parku, a jeśli kiedyś uda nam się odwiedzić wszystkie dwadzieścia trzy, będzie miała piękną kolekcję. Pomysł chwycił!
Zaczęło się więc od podstępu, a bardzo szybko okazało się, że parki narodowe są po prostu wystarczająco atrakcyjne, żeby dziecko się nimi zainteresowało. W każdym parku udawaliśmy się do dyrekcji, żeby nabyć przypinkę, ale przy okazji zwiedzaliśmy muzea, które często właśnie w budynku dyrekcji się znajdują, kupowaliśmy mapy, przewodniki i dostawaliśmy całą masę materiałów dodatkowych, często przygotowanych specjalnie dla dzieci. Ola wciągnęła się do tego stopnia, że namówiła nas na odwiedzenie piątego parku w drodze do domu i tak zamiast jechać prostą drogą, zahaczyliśmy o Bory Tucholskie (które zresztą odwiedziliśmy ponownie dwa tygodnie temu). Dzisiaj kolekcja odznak mojej córki wygląda tak:
Na górze jest znaczek Parku Narodowego Gór Stołowych (najnowsza zdobycz), na dole od lewej: PN Bory Tucholskie, Narwiański Park Narodowy, Wigierski Park Narodowy, Biebrzański Park narodowy, Białowieski Park Narodowy i Wielkopolski Park Narodowy.
Nie wszystkie znaczki było łatwo zdobyć, w niektórych parkach ich po prostu nie sprzedawano, a w Borach Tucholskich praktycznie się skończyły, a nowa partia będzie dopiero zamawiana w nieokreślonej przyszłości. Jednak w każdym parku udało nam się odznakę dostać, dzięki uprzejmości przemiłych ludzi pracujących w parku. Udawaliśmy się po prostu do dyrekcji parku, i pierwszej napotkanej osobie opowiadaliśmy o naszym projekcie. Za każdym razem jakiś czarodziej przynosił Oli odznakę i zazwyczaj mnóstwo innych parkowych gadżetów. Ciekawe, jak pójdzie dalej i czy uda nam się zebrać wszystkie dwadzieścia trzy…
Można też uznać, że mamy sporo szczęścia, ponieważ Ola zaraz na początku roku przyniosła ze szkoły informację, że może się zgłosić do konkursu wiedzy o parkach narodowych, organizowanego przez Salamandrę. Tym lepiej – będzie miała dodatkową motywację, aby parki nie tylko zwiedzać, ale jeszcze o nich czytać i się czegoś nauczyć.
O naszych odwiedzinach w poszczególnych parkach narodowych będę tu pisać i zachęcam gorąco do pójścia w nasze ślady. Polskie parki narodowe są porażająco wręcz piękne i niesamowicie różnorodne, a w dodatku świetnie dostosowane do odwiedzin rodzin z dziećmi. Cel, który nam przyświecał przed tymi wakacjami – przekonanie Oli, że Polska jest równie piękna i tajemnicza jak kraje azjatyckie, już został osiągnięty. Tak naprawdę wystarczyło kilka dni w Puszczy Białowieskiej, żeby ją o tym przekonać. Ale o tym następnym razem!
No Comments