Sienę odwiedziliśmy rok temu, ale ponieważ to jedno z moich ulubionych miast w Toskanii, a w dodatku mieszkaliśmy naprawdę blisko, nie mogliśmy nie wrócić i w tym roku. Siena to miasto, w którym czas się zatrzymał. Nawet Florencja ma dość rozległe, całkiem nowocześnie wyglądające przedmieścia. Większa część Sieny to stare domy, wąskie, brukowane uliczki, małe placyki. Nad całością górują dwie wieże – Torre del Mangia oraz wieża katedry.
W tym roku udało nam się wejść na Torre del Mangia, która bywa zamknięta podczas kiepskiej pogody – tak właśnie było rok temu. Teraz także padał deszcz – najwyraźniej pisane jest nam zwiedzanie Sieny w deszczu, ale wieża była otwarta. Wieża ma 102 metry wysokości. Według Oli, żeby wspiąć się na szczyt, trzeba pokonać 386 schodów. Widoki są tego warte.
Można spojrzeć z góry na główny plac Sieny, chyba jeden z najładniejszych placów świata. Zbudowany jest w kształcie wachlarza, którego części reprezentują poszczególne dzielnice, czyli contrade Sieny.
Na tym właśnie placu rozgrywane są słynne wyścigi konne Palio di Siena, na które jakoś nie mam ochoty się wybrać.
Po raz drugi za to odwiedziłam muzeum mieszczące się w Palazzo Publico, czyli ratuszu. Znajdują się w nim jedne z najwspanialszych dzieł sieneńskiego trecenta – freski Simone Martini i Ambrogio Lorenzettiego. Tym razem zabrałam ze sobą Olę i długo razem wpatrywałyśmy się w pełen uroczych szczegółów fresk Alegoria dobrych rządów.
Muratow pisał tak o Sienie:
“Siena budzi osobliwą sympatię i przywiązanie. Miłość, którą wznieca w nas Florencja, jest mniej prosta, bardziej wzniosła, tęsknota do Wenecji – bardziej nieustępliwa, a umiłowanie Rzymu tak wielkie, że może wyprzeć wszelkie inne uczucia. Ale ani jedno z tych miast nie przypada do serca jak Siena. Do dziś nic nie mąci jej starodawnego uroku i nawet najwrażliwsze ucho nie zdoła tu dosłyszeć jakiejkolwiek obcej nuty”
No Comments