No dobrze, nasz autobus do Sapa spoznia sie juz o godzine. Zwazywszy, ze bedziemy jechac cala noc (12 godzin), nie spieszy nam sie specjalnie… Zobacze, czy uda mi sie wstawic jakies zdjecia. Beda nie poukladane, z ukladaniem na pewno bym nie zdazyla.
Wsiadamy na lodke, ktora nas zawiezie do granicy wietnamskiej. Na lodce mozna zalatwic wiele niezbednych spraw, najpierw wypelnia sie deklaracje imigracyjne, potem kupuje slodycze, czipsy itp, a na koncu wymienia pieniadze po calkiem niezlym kursie:)
To jeszcze Kambodza, targ w miescie Kompong Thom. Ta sterta brazowych kulek to longany, ja je bardzo lubie, ale reszta twierdzi ze smakuja jak skrzyzowanie rzepy z pomyjami;) Nie znaja sie.
O ile dobrze widze na miniaturce, z przodu leza duriany, najbardziej smierdzacy owoc swiata.
No i autobus przyjechal. Trzymajcie sie cieplo:)
No Comments