Już odliczamy nie tygodnie, ale dni, a właściwie prawie godziny. Za 3 dni będziemy już w Bangkoku:) Niby duża już jestem, ale nie mogę się nadziwić temu, jak niewiele trzeba, żeby nagle znaleźć się na zupełnie innym kawałku świata. Chociaż, jak się dobrze zastanowię, niewiele trzeba czasowo (od wyjścia z domu do wyjścia z lotniska w Bangkoku minie równo doba), ale narobić się trzeba było sporo. Jeśli więc ktoś zajrzał tutaj w poszukiwaniu rad praktycznych, oto, czym należałoby się zająć, zanim się do samolotu wsiądzie.
1. Bilet
Jest w zasadzie niezbędny, nie wiem, czy ktoś na świecie lata na stopa?;) Często ktoś mnie pyta, jak znaleźć tani bilet lotniczy. Moja odpowiedź brzmi: cierpliwie szukać;) Gdzie szukamy? Sprawdzamy, jakie linie lotnicze lataja na interesujące nas lotnisko i regularnie zaglądamy na ich strony w poszukiwaniu promocji. Zaglądamy na fora internetowe, np. na Travelbita. Sprawdzamy strony, które robią zestawienia tanich lotów, np. tutaj. Dpbrze jest być elastycznym i dopuszczać lot do sąsiedniego kraju, np. chcąc się dostać gdziekolwiek do Azji Południowo-Wschodniej dobrze jest lecieć do Bangkoku, a stamtąd dokupić sobie drugi lot Air Asia (tak samo można dostać się z Europy do Australii za niecałe 2500zł). Ja znalazłam promocję Qatar Airways trochę przez przypadek, ale gdy kilka lat temu lecieliśmy do Argentyny, biletu szukaliśmy przez kilka miesięcy. Cierpliwość się opłaciła, kupiliśmy lot za niecałe 400 euro!
2. Zdrowie
Zabezpieczenie się przed chorobami kosztuje. Nawet 1/3 ceny biletu. Ale co zrobić, nie jedziemy tak daleko po to, aby pobyt spędzić w szpitalu albo aby przywieźć ze sobą jakąś groźną chorobę. Przed wyjazdem należy się więc zaszczepić. My zaszczepiliśmy się na żółtaczkę typu A i B, dur brzuszny, tężec i błonicę. Szczepionka na żółtaczkę zabezpiecza właściwie na całe życie, tężec i błonica na 10 lat. Najgorzej sprawa ma się z durem brzusznym, jako że ta szczepionka traci ważność po trzech latach, a w dodatku zabezpiecza przed chorobą jedynie w 80%.
Szczepienia można wykonać w Wojewódzkiej Stacji Sanepidu. Listę takich punktów można znaleźć tutaj. W Poznaniu punkt szczepień jest na os. Przyjaźni 118. Czynny jest od 14 do 18 od wtorku do piątku, ale dobrze jest przyjść koło 13. Przychodząc o 13, zapewniamy sobie godzinę czekania. Przyjście później może oznaczać spędzenie tam calutkiego popołudnia;) My wybraliśmy się o 13, ale oczywiście mieliśmy pecha, bo przed nami zjawiła się jakaś ekipa z kamerą, która chyba kręciła powolne wbijanie igieł w swoje ramiona. Dobrze, że moja córka zabrała karty do Piotrusia;)
Komplet szczepień to prawie 400 zł. Jeśli więc planujemy w przyszłości wyjazdy w tropiki, może warto zaszczepić się podczas ogólnopolskiego Żółtego Tygodnia, wychodzi trochę taniej.
Należy się też zabezpieczyć przed malarią. Szczepionki nie ma, zaś zapobiegawczo stosuje się tabletki antymalaryczne. Dawniej krążyły o nich straszne legendy – że mają mnóstwo skutków uocznych, że są nieskuteczne, że psują całą przyjemność z podróży. Od jakiegoś czasu można jednak dostać w Polsce leki nowej generacji, takie jak Malarone, które są zdecydowanie bezpieczniejsze. Ich cena jednak odstrasza, w hurtowni opakowanie kosztuje 160 zł. Opakowanie zawiera 12 tabletek, a łyka się jedną dziennie przez cały wyjazd i 7 dni po powrocie. Jest więc sporo osób, które rezygnują z łykania tabletek i zabierają jedynie dawkę leczniczą na wszelki wypadek. Myślę jednak, że warto wydać te pieniądze i że malarii nie można lekceważyć. Oczywiście, wszystko należy robić rozsądnie. Wybierając się w podróż warto sprawdzić, jak wysokie jest ryzyko zachorowania na malarię w regionie, w który jedziemy. Można to sprawdzić na specjalnej mapie. Przy mapie jest tabelka, która podaje, jakie lekarstwa działają na konkretnych obszarach. Wystarczy sprawdzić skład dostępnych w Polsce leków (Lariam, Malarone, Arechin+Paludrin, Doksycyklina) i dobrać taki, który zapewni nam ochronę na danym obszarze. Niestety, odradzam ufanie w tej kwestii lekarzom. Jak dotąd natrafiałam na lekarzy, któzy nie byli zbyt dobrze poinformowani (mówię o lekarzach w poradniach medycyny tropikalnej!). Na przykład, gdy jechałam do Indii, lekarz przepisał mi Arechin, który jest całkowicie nieskuteczny, jeśli nie przyjmuje się go z Paludrinem. Do lekarza pójść warto, ale lepiej wcześniej samemu wszystko sprawdzić, a u lekarza tylko upewnić się, czy mamy dobre informacje.
3. Wizy
Właściwie bezproblemowo, zwłaszcza, jeśli porównać ze zdobywaniem wizy rosyjskiej lub uzbeckiej… Bezproblemowo również dlatego, że wszystkie załatwiał Adam, jedyny Warszawiak w naszej ekipie;)
Wiza do Tajlandii – w Ambasadzie Tajlandii w Warszawie, do marca 2010 za darmo. Czas oczekiwania – 2 dni.
Wiza do Kambodży – ambasady w Polsce nie ma, wizę można dostać na granicy. Moża też wyrobić sobie e-visę, ale na razie się nie zdecydowaliśmy, więc zapewne będziemy to załatwiać na granicy. Koszt: ok. 30$.
Wiza do Wietnamu – w Ambasadzie Wietnamu w Warszawie. 150 zł, od ręki.
4. Przeloty na miejscu – warto czasem zaoszczędzić trochę czasu, zwłaszcza, gdy ma się go niewiele. Najlepsze oferty ma Air Asia, gdy się upoluje jedną z częstych promocji, na wielu trasach można latać nawet za 15$. My kupiliśmy bilety Hanoi – Bangkok właśnie na Air Asia, oraz w Wietnamie Ho Chi Minh – Hanoi liniami Jetstar.
No Comments