Chyba wypadałoby zapełnić czymś kategorię O nas – w końcu trudno zakładać, że wszyscy wiedzą, kim jesteśmy. Zwłaszcza, że sami czasem chyba mamy wątpliwości;)
Campeones to zwycięzcy. Idealna nazwa, biorąc pod uwagę, jak świetnie nam idzie zawalanie różnych rzeczy. Nazwaliśmy się tak 2 lata temu, podczas pierwszych zajęć z hiszpańskiego przed wyjazdem do Argentyny – campeones było pierwszym hiszpańskim słowem, które udało nam się zapamiętać. Uznaliśmy, że to dobry znak. Potem, gdy staliśmy gdzieś pośrodku patagońskiego stepu z samochodem kompletnie zassanym w błoto, albo kiedy spaliło nam się na pustkowiu koło, albo gdy z setek tysięcy pingwinów, które miały gniazdować na Valdez udało nam się zobaczyc może 3, nie byliśmy już tacy pewni. Rok temu Campeones znowu się zorganizowali – planowaliśmy pojechać do Namibii. Jak prawdziwi zwycięzcy odnieśliśmy pełen sukces – Gosia pojechała do maroka, a reszta smętnie tułała się po Poznaniu i okolicach. W tym roku będzie trzecie podejści. Jeśli czytaliście notkę poniżej, to chyba zgodzicie się, że wybraliśmy sobie idealną nazwę.
Campeones nie mają stałej liczby członków. W Argentynie było nas siedmioro, w tym roku początkowo miało być nas więcej, ostatecznie została piątka. Łączy nas ułańska fantazja i smutne przekonanie, że nie wyleczymy się z niej zbyt prędko, zamiłowanie do dobrej fotografii, wielkich przestrzeni, dłuuugich jazd samochodem;), vino tinto i oczywiście przyrody. Dwa lata temu wyglądaliśmy tak:
Od lewej: Bogusław, który tym razem się wyłamał i nie jedzie, Ukasz, Gosia, Paulina, Monia i Mati oraz dwaj zasłużeni towarzysze podróży;) Nie zmieniliśmy się wcale więc aktualizacji chwilowo nie trzeba;)
Pauli
No Comments