Pojawiaja sie pytania o zwierzatka. Spiesze wiec z odpowiedzia, ze jest ich mnostwo. Z tym ze nie takie, ktore najbardziej lubimy fotografowac…
Szczury – sa wszedzie. Widac je wieczorami na chodnikach, czaja sie kolo donic z kwiatami, a dzisiaj jeden spokojnie, w bialy dzien, zwiedzal zaplecze restauracji, w ktorej jedlismy obiad. Wygladaja nawet sympatycznie, no ale ja nie mam fobii, wiec moze sie nie znam;)
Nietoperze – dzielilismy z nimi pokoj w Phnom Penh. Mieszkaly sobie w okiennicach, na szczescie odgradzala je od nas szyba. Byla wprawdzie pod nia mala szpara, ale postanowilam liczyc na to, ze sie nie przecisna…
Karaluchy – niewiele, glownie usmazone na bazarach;)
Komary – mnostwo, zwlaszcza w Angkorze. Pogryzly nas solidnie, mimo ze sie smarowalismy tym swinstwem, ktore zre skore. Uwazam, ze nierozsadne byloby zrezygnowac z profilaktyki antymalarycznej, jesli jedzie sie tutaj w porze monsunowej.
No Comments