Na polnocy mialo byc chlodniej. Hmm… Termometr na ulicy pokazuje jedyne 36 stopni… A sa chmury.
Ale trzeba przyznac, ze Hanoi to przyjemniejsze miasto niz Sajgon. Jest znacznie mniejszy ruch, jest cos w rodzaju starowki, sa dwa jeziora, w tym jedno w samiutkim centrum. Przylecielismy tu samolotem Jetstar, razem z jakas rzadowa delegacja Chinczykow, w takich kregach sie obracamy;) Po starym miescie mozna spokojnie chodzic na piechote, wszedzie jest dosc blisko. Uliczki zastawione sa roznymi kramikami, tutaj wlasciwie wszyscy zyja na ulicy. Co ciekawe, wlasciwie nie istnieja sklepy spozywcze. Oni po prostu nie robia tu w ogole takich zakupow! Jedzenie kupuje sie na ulicy, ewentualne zakupy robi sie na targu. Trudno jest kupic piwo czy chocby wode gdzies indziej niz w hostelu. Za to wybor roznych pamiatek, ciuchow, torebek, kapeluszy, wyrobow z drewna i ceramiki jest ogromny! Wyglada na to, ze wyjedziemy ze znacznie ciezszym plecakiem…
Jutro rano jedziemy na dwa dni do zatoki Halong. Bedziemy spac na jakiejs wysepce, plywac lodzia i kajakami, moze wreszcie zaliczymy choc troche relaksu! A stamtad, no coz, w planach byl nocny pociag do Sapa, na polnoc. Niestety, nie udalo nam sie dostac biletow. Moze uda nam sie zdobyc bilety na autobus, ale nie wiem, czy na pewno… Trzymajcie kciuki, bo bardzo nam zalezy! Co wiecej, mamy juz bilety powrotne z Sapa do Hanoi, wiec warto by jednak tam sie dostac, zeby je wykorzystac;)
Update: Mamy bilety:) Oczywiscie musi byc dreszczyk emocji, bo z Halong Bay wracamy kolo 16.30, a autobus mamy o 17.30, najpozniej o 18, oczywiscie z innego miejsca w miescie;) Hmm, moze dalej potrzymajcie kciuki;) Do uslyszenia juz z Sapa!
No Comments